blog.empikfoto.pl

Fotografia uliczna

Dzisiaj chcemy przedstawić Wam wyjątkowego fotografa – Wojtka Koguta, który jest specjalistą w fotografii ulicznej. Specjalnie dla fanów EmpikFoto opowiada nam o swojej pasji do fotografii i historii, jaka się z nią wiąże. Zobaczcie gdzie szuka inspiracji oraz czyje prace podziwia ?

Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią, czym według Ciebie charakteryzuje się pasja do fotografii?

Rozpocząłem tę podróż pod koniec 2008 roku, kiedy mieszkałem jeszcze w Londynie. Dwoje wspaniałych przyjaciół, Damian i Marta, pokazało mi swoje zdjęcia oraz aparaty, jakimi je wykonali. Wtedy nie miałem zielonego pojęcia, jak obsługiwać taki sprzęt. Natomiast od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko, zainspirowali mnie. W ciągu niecałych trzech miesięcy kupiłem dwa aparaty – jeden z nich, mały, kompaktowy, szybko sprzedałem i zamieniłem na lustrzankę. Charakterystyka pasji do fotografii? Może to jest miłość do robienia zdjęć? Sam nie wiem, jak to określić. Poszukiwanie momentów, w których zaczynasz widzieć świat inaczej, a daną sytuację postrzegasz jakby przez obiektyw?  Zauważasz więcej obrazów i przychodzi taki moment, kiedy bierzesz aparat, wychodzisz na miasto i dzieje się magia. Kadry same się układają. Mam takie momenty, że „widzę” bardzo dużo fajnych, możliwych ujęć. Jestem w stanie sobie wyobrazić konkretną sytuację na ulicy, jako bardzo ciekawy kadr, potem można już tylko czekać na to aż stanie się rzeczywistością.

Co popchnęło Cię do wzięcia udziału w zagranicznych warsztatach fotograficznych?

Brałem udział tylko w jednym takim warsztacie… i znów tutaj muszę przytoczyć mojego przyjaciela, który podsunął mi ten pomysł – „Czemu nie pojedziesz gdzieś na warsztaty fotograficzne?” zapytał kiedyś. Na początku odrzuciłem ten pomysł, ale później zacząłem szukać ofert i znalazłem tygodniowy kurs w Essaouirii, w Maroku. Tam właśnie nastąpił przełom, bo odkryłem ten rodzaj fotografii, który uprawiam do tej pory. Zobaczyłem bardzo dużo, nauczyłem się nie tylko dodatkowych technik obsługi aparatu, ale przede wszystkim obserwacji ludzi, ich zachowania i… cierpliwości – bo na okazje do bardzo dobrego zdjęcia czasami trzeba długo czekać, ale naprawdę warto.

Dlaczego wybrałeś fotografię uliczną, a nie na przykład sesje portretowe?

Fotografia uliczna ma w sobie to piękno, które non stop się zmienia. W każdej wręcz minucie, sekundzie, życie miasta na ulicach daje nam możliwość zrobienia tego jedynego zdjęcia w decydującym, niepowtarzalnym momencie. Co więcej, udając się po raz kolejny do tego samego miejsca, mamy szansę zrobić zupełnie inne zdjęcie. I to jest to piękno „Streetu”, którego inne dziedziny fotografii chyba nie są w stanie zaoferować.

Czy masz inną dziedzinę fotografii, która jest Ci bliska?

Przez bardzo krótki moment bardzo lubiłem fotografować dziką naturę, a przede wszystkim ptaki. Godzinami siedziałem w rezerwatach „Wetland Centres” w zachodnim Londynie i próbowałem uchwycić jakiś niezwykły moment z życia ptaków. Nawet mój pierwszy album, jaki wydałem był właśnie o ptakach. Robię też czasami architekturę, ale nie „pustą” – zawsze staram się wkomponować chociaż jedną osobę w kadr.

Czym charakteryzuje się robienie zdjęć z ulic miast?

Powiedziałbym, że przede wszystkim szybkością działania. Robiąc zdjęcia na ulicy naprawdę trzeba podejmować decyzje w sekundę, akcja zmienia się niesamowicie dynamicznie. Druga cecha to odwaga… Ludzie różnie reagują na aparat skierowany w ich kierunku. No i wiedza – należy dobrze znać sprzęt, którym się posługujemy, wręcz mu zaufać, bo przez większość czasu robiąc zdjęcia na ulicy, nasze oko jest wręcz do niego „przyklejone”. W takich sytuacjach nie ma po prostu czasu na zmianę ustawień aparatu. Albo są one robione, kiedy wizjer mamy przy oku.

Jak ludzie reagują, gdy robisz im zdjęcia? Czy jakąś historię z tym związaną szczególnie zapamiętałeś?

Zazwyczaj odwracają głowę… jakby chcieli uniknąć kontaktu wzrokowego ze mną. Reakcja zależy także od miejsca. Na przykład w Londynie, nie było żadnych problemów. Ludzie po prostu nie zwracali na to uwagi. Na ulicach Paryża czy Rzymu wszyscy są jednak bardziej uczuleni na widok osoby, która chciałaby im zrobić zdjęcia. Zdarzało się, że widząc dobry kadr, robiłem zdjęcia „z ręki”. Najtrudniejsze okazało się Maroko, gdzie ludzie na prawdę reagują dość nerwowo na zdjęcia, nie mówiąc już o fotografowaniu kobiet. Ponieważ nie byłem świadomy tego faktu, na moim aparacie wylądowała stara, podgnita cebula.

Wiele Twoich zdjęć pochodzi z Londynu. Czy to pokłosie tego, że tam mieszkałeś, czy miłość do tego miasta i jego ludzi?

Tak, dokładnie… Mieszkałem w stolicy Wielkiej Brytanii przez dobre 10 lat. Kocham Londyn, otwartość tego miasta, ludzi, energię, jaka tam jest, ale musieliśmy się rozstać. Wiele mnie to miasto nauczyło, poznałem tam wspaniałych ludzi, mam tam nadal bardzo dobrych przyjaciół. Czasami tęsknię i wtedy wracam do listy za i przeciw, którą zrobiłem i od razu czuje się lepiej. To Polska jest teraz moim domem.

Które z miast uważasz za najciekawsze dla fotografa?

Na miejscu pierwszym zawsze będzie Londyn, ale jest też wiele innych miast, do których warto się wybrać. Bardzo dobrze wspominam Barcelonę, Alghero na Sardynii czy nawet Krakowski Kazimierz. Miastem, które wydaje mi się, że mnie woła jest Warszawa. Marzę także o Nowym Jorku i na pewno kiedyś tam się wybiorę.

Kto jest dla Ciebie guru fotografii, czy podziwiasz któregoś z polskich fotografów?

Kilka lat temu, podczas przeglądania zdjęć w Internecie, przeczytałem o Henri Cartier Bresson i wręcz się w jego pracach zakochałem. Nie ukrywam, że szukam motywacji w jego zdjęciach i staram się zrobić coś podobnego na ulicach Krakowa czy innych miejscowości, do których podróżuję. Podziwiam także zdjęcia Vivian Maier, która nigdy za życia nie zaznała uznania za swoje piękne prace. Oczywiście podziwiam także polskich fotografów, na przykład Marcina Dakowicza, wspaniałego twórcę, którego zdjęcia mógłbym oglądać wręcz codziennie. Niesamowite ujęcia, kolory, kompozycje, po prostu cudownie uchwycone momenty z życia obok nas.

Gdzie szukasz inspiracji? Czy jest to czasochłonny proces?  

Staram się oglądać dużo zdjęć, nie tylko w Internecie, ale w albumach. Dostałem ich sporo od moich przyjaciół w Londynie. Ale nie oglądam samych zdjęć, staram się poznać fotografów bliżej. Jakie życie mieli, mają, gdzie mieszkali, co poza fotografią było dla nich ważne. Według mnie nie można się zmuszać do robienia zdjęć, bo wtedy one nie wychodzą. To musi być przyjemność dla fotografa, płynąca prosto z serca. Wtedy nie jest ważne czy to zajmuje dużo czasu czy mało. Wszystko i tak później widać na zdjęciach.

Co sądzisz o fotografii komercyjnej, która stała się narzędziem sprzedaży? Czy fotografia komercyjna nadal ma wymiar artystyczny, czy jest tylko narzędziem?

W takim świecie i czasach żyjemy, gdzie ludzie wolą oglądać ładne zdjęcia niż czytać. Dodatkowo obecne są w naszym życiu media społecznościowe, w których przede wszystkim operujemy obrazami i filmami. Myślę, że fotografia komercyjna ma swój sens, jak i cel, głównie reklamowy i sprzedażowy.

Miałeś już kilka wystaw. Czy ta jest z jakiegoś powodu szczególna?

Jak najbardziej… jest to pierwsza moja wystawa w Krakowie, w Polsce podczas Miesiąca Fotografii, jaki się odbywa. Dodatkowo, lokalizacja… w hotelu Mercure Kraków Stare Miasto, w którym, na co dzień pracuję, a od 1 do 15 czerwca będą towarzyszyć mi moje prace. Cieszy też fakt, że na otwarcie tej wystawy może przybyć moja rodzina, która niestety nie była obecna na wernisażach w Londynie.

Jeśli chcecie zobaczyć prace Wojtka, to zapraszamy na jego wystawę w Krakowie ?

Exit mobile version